Jaka jest obecna sytuacja na rynku konfitur, miodu i syropów?
Nie jest łatwo. Z jednej strony na nasz biznes wpływają ciągle rosnące ceny, zarówno owoców, jak i robocizny, z drugiej zaś uderza w nas nielimitowany import owoców i miodu z Ukrainy. Całe szczęście mamy wyrobioną markę i stałych klientów, dzięki czemu udaje nam się funkcjonować w tej nowej rzeczywistości.
Czy rosnące ceny wpływają mocno na wybory zakupowe Polaków w tej kategorii?
Nasza oferta jest skierowana do klientów szukających produktów premium, czyli takich, którzy nie są zainteresowani zakupem wątpliwej jakości miodu 1000g w sieci dyskontowej za 24 zł. Niektóre nasze wyroby są odbierane przez konsumentów jako produkty nie tylko premium, ale wręcz prozdrowotne. Mówię tutaj przede wszystkim o miodach, konfiturach i syropach.
Dla naszych klientów najważniejsza jest jakość i dostępność produktu, cena jest sprawą drugorzędną.
Jakie wyniki udało się osiągnąć firmie w zeszłym roku?
Zeszły rok zakończyliśmy wzrostem o 49 proc. w stosunku do 2022 r. Oznacza to, że praktycznie wróciliśmy do poziomu sprzedaży sprzed pandemii, co jest dla nas dużym sukcesem. Na sezon 2023 mieliśmy plan, żeby zwiększyć sprzedaż eksportową o ok. 20 proc. a rok zamknęliśmy wzrostem aż o 26 proc. To wynik ciężkiej pracy całego zespołu.
Dzisiaj jesteśmy obecnie w 32 krajach. Jak dla takiej manufaktury jak nasza, na tę chwilę taka sprzedaż eksportowa zadowala nas w 100 proc.
Podpisaliśmy również kilka nowych umów w kraju. To bardzo ważne kontrakty, zarówno pod względem wolumenu, jak również z punktu widzenia wizerunkowego.
Jakie cele sobie Państwo wyznaczyli na 2024 r.?
Jeśli chodzi o plany na bieżący rok, to stawiamy przede wszystkim na rozwój działu HoReCa, czyli sprzedaż naszych produktów w opakowaniach dostosowanych do żywienia zbiorowego w restauracjach.
Pod koniec 2023 r. zrobiliśmy projekt pilotażowy, który zakończył się bardzo pozytywnie. Stąd pomysł na kontynuowanie i rozwijanie produktów pod kątem branży HoReCa.
Jakie są Państwa plany odnośnie rozwoju portfolio produktowego? Czy planują Państwo wejście w nowe kategorie?
Po zeszłym roku ubogim w nowości, ten zapowiada się bardzo bogato. Przede wszystkim wprowadzamy do oferty miody pitne według receptur z XVII wieku. Długo testowaliśmy proces produkcji i w tej chwili jesteśmy zadowoleni z efektu końcowego. Tuż po wakacjach podzielimy się tymi wyjątkowymi produktami z naszymi klientami.
Wprowadzimy też ręcznie robione praliny o smakach wprost z Puszczy Białowieskiej. Co więcej, być może uda nam się zdążyć z wprowadzeniem trzech rodzajów herbat.
Gdzie dostrzega Pan największe bariery i wyzwania dla branży przetworów owocowych?
Największą barierą dla nas, jako branży energochłonnej, są podwyżki cen energii. Zarówno energii elektrycznej, jak i gazowej. Z dużą niepewnością patrzymy na lipiec, gdy te koszty poszybują w górę.
Wciąż liczymy, że rząd stanie na wysokości zadania i wprowadzi jakieś narzędzia dla branż wyjątkowo energochłonnych, dzięki którym łatwiej poradzimy sobie z tym ogromnym problemem.
Kolejną barierą do której już się przyzwyczailiśmy, są problemy z pozyskaniem odpowiedniej ilości owoców leśnych. W różnych latach różnie nam Puszcza Białowieska obradza jagodami, malinami leśnymi i innymi owocami. Na to nie mamy żadnego wpływu i szanujemy każdą pozyskaną ilość tych surowców.
Nie wytwarzamy naszych produktów z owoców plantacyjnych, których prawie zawsze można kupić tyle, ile się potrzebuje.