06.06.2024 / 13:47
StoryEditor

Szymon Poliński, prezes FC Kopernik: Myślimy szerzej o rynku i budujemy kompleksowy świąteczno-piernikowy świat

Odpowiada mi praca w firmie, która przypomina dużą manufakturę - mówi w wywiadzie udzielonym portalowi wiadomoscihandlowe.pl Szymon Poliński, prezes Fabryki Cukierniczej Kopernik (fot. materiały prasowe)
Moim celem jest stworzenie czegoś w rodzaju kultury piernikowo-świątecznej, do której zaliczał się będzie nie tylko sam piernik, ale też produkty związane z piernikiem – zapowiada w wywiadzie udzielonym portalowi wiadomoscihandlowe.pl Szymon Poliński. Prezes Fabryki Cukierniczej Kopernik podaje przykłady kategorii, do których te produkty mogą należeć oraz wylicza niestandardowe nowości, które już trafiły do sprzedaży, w tym np. peeling do ciała stworzony w kooperacji z TZMO. Szymon Poliński mówi też o tym, jak jego firma zamierza zawalczyć o względy młodych konsumentów, ale też o walce, do której włączać się nie zamierza.

Jak pan, jako osoba z doświadczeniem w obszarze produkcji, zapatruje się na możliwości dalszego obniżania jej kosztów. Czy firmy z branży FMCG mają jeszcze w tym zakresie jakieś pole do manewru?

W moje opinii jest jeszcze pole do manewru w obszarze opakowań, które mogą być bardziej ekologiczne, ale też tańsze. W zakresie surowców takiego pola nie widzę.

Obniżanie kosztów w tym obszarze wiązałoby się z zakupem surowców niższej jakości i modyfikacją receptur, co w przypadku naszej firmy nie wchodzi w grę, bo wierność recepturom i wysokiej jakości surowce są dla nas bardzo ważne. W perspektywie czasu optymalizacja surowcowa nie przyniosłaby nam niczego dobrego, bo spowodowałaby odwrócenie się konsumentów, z których większość to tzw. hard userzy, od naszych produktów. Przestrzeń do szukania oszczędności w przyszłości widzę raczej w optymalizacji samych procesów produkcyjnych.

A downsizing? Czy Kopernik zmniejszał gramaturę produktów i czy rozważa takie posunięcia w przyszłości?

Pewne korekty tego typu były w poprzednich latach dokonywane, natomiast od maja zeszłego roku zmian w gramaturze opakowań produktów spowodowanych dążeniem do utrzymania ich cen na dotychczasowym poziomie nie było i ja ich generalnie nie przewiduję. Wchodziłyby one w grę, gdyby ich celem było dostosowanie danego wyrobu do produktów z innej linii czy zmiany formy opakowania w ogóle.

Jak ocenia pan perspektywy na kolejne miesiące? Jakie wyzwania i zagrożenia przyniosą one branży FMCG i producentom żywności?

Jestem pełen nadziei, że ten rok będzie bardziej stabilny pod kątem cen, zarówno nośników energii, jak i surowców, co mam nadzieję, przyczyni się również do poprawy rentowności biznesu i jego większej przewidywalności, a przede wszystkim do zwiększonej konsumpcji, także słodyczy. Pewne obawy w naszej branży budzi cena kakao, a co za tym idzie czekolady, która jest dla nas jednym z kluczowych surowców. Mam jednak nadzieję, że i ten rynek, dzięki przyzwoitym zbiorom unormuje się.

Drugim powodem do obaw są zmiany w obszarze wynagrodzeń. 1 stycznia wzrosła płaca minimalna, w związku z tym rosną też oczekiwania płacowe osób, które nie zarabiają najniższej krajowej. To jest duże wyzwanie ekonomiczne, z którym, podobnie jak inne firmy, w których udział pracy ludzkiej jest znaczący, będziemy się borykać.

W jakim stopniu na producentów przełoży się coraz ostrzejsza walka sieci handlowych o klientów i wyniki?

Należy liczyć się z tym, że sieci handlowe będą w jeszcze większym stopniu podejmowały rywalizację między sobą. Głównym orężem w tej rywalizacji będzie cena. Natomiast współpraca z sieciami handlowymi musi odbywać się na zasadach nie zagrażających producentowi.

Z jednej strony jesteśmy otwarci na wszelkie formy współpracy, i mamy nadzieję, że przynajmniej w takim stopniu, jak miało to miejsce do tej pory, będziemy w tych sieciach z naszymi produktami obecni. Natomiast z drugiej strony, nie możemy obniżać naszych marż, już i tak bardzo niskich, do poziomu stawiającego pod znakiem zapytania rentowność firmy, a tym bardziej sprzedawać naszych produktów poniżej kosztów ich wytworzenia. Jestem jednak pełen wiary w to, że sieci handlowe będą chciały mieć nasze produkty w ofercie, bo choć nie należą one do najtańszych, to bronią się wysoką jakością, po którą konsumenci wrócą.

Wydaje się, że negocjacje między producentami a sieciami handlowymi są obecnie twardsze niż kiedykolwiek wcześniej, bo coraz częściej, nie tylko w Polsce, dochodzi do sytuacji, kiedy produkty znanych marek znikają ze sklepowych półek. Czy kwestie cen w tych rozmowach faktycznie stawiane są na ostrzu noża?

Ostre negocjacje na linii sieć handlowa-producent nie są niczym nowym. Jestem do nich przyzwyczajony. Tym, co się zmieniło jest zmniejszenie przestrzeni na to, żeby uginać się pod presją na obniżanie cen. W efekcie zdarza się, i zdarzać się będzie, że w danym roku w danej sieci ten lub inny nasz produkt się nie pojawi, bo nie dojdziemy do porozumienia w sprawie cen. Liczymy się z takim ryzykiem, bo nie mamy innego wyjścia.

Mimo szczerych chęci, żeby pewne procesy zoptymalizować, wartością nadrzędną jest dla nas pozostanie przy tradycyjnym sposobie wytwarzania piernika. Jeżeli dążenie do utrzymania wysokiej jakości produktów będzie powodem tego, że w danym roku nasze wyroby nie będą w danej sieci dostępne, to jest to coś, z czym możemy się pogodzić.

I nie obawiacie się, że sieci handlowe zastąpią produkty Kopernika wyrobami konkurencji albo że dojdą do wniosku, że w sumie to wystarczą im marki własne?

Nie mamy takich obaw, ponieważ dbamy o to, żeby Toruńskie Pierniki (nazwa zastrzeżona przez FC Kopernik, zarezerwowana dla produktów, które powstają tylko w tej fabryce – red.) i wszystkie inne wyroby, jakie produkujemy, były jedyne w swoim rodzaju i dostępne wyłącznie pod naszymi brandami. Nie produkujemy, i nie będziemy produkować marek własnych na rynek krajowy, ponieważ nie chcemy rezygnować z jakości i odstępować od tradycyjnych receptur. Jednocześnie chcemy dawać konsumentowi jasny wybór – polegający na tym, że może kupić Toruńskie Pierniki czy np. Katarzynki, może też kupić inne pierniki, w tym marki własne, ale nie będą to już wyroby z naszej fabryki.

Pewną przewagę nad markami własnymi daje nam też to, że ten kto szuka tradycyjnego piernika raczej po nie nie sięgnie. Konkurencja ze strony innych brandów producenckich jest w tej kategorii niewielka – działają w niej lokalne manufaktury, które ze względu na skalę działalności nie stanowią dla nas zagrożenia, oraz kilku innych graczy, wśród których to my jesteśmy liderem.

Czyli co, działacie w dosyć bezpiecznej niszy, z której nie chcecie wychodzić?

Można odnieść takie wrażenie, ale to, że konkurencja w kategorii pierników jest stosunkowo nieliczna, nie oznacza, że możemy kogokolwiek lekceważyć czy zapominać o tym, że musimy się ciągle rozwijać, bo rozwój jest kluczem do przetrwania. Cały czas chcemy zaskakiwać konsumentów nowościami i oferować im coraz lepsze wyroby.

Wspomniał pan, że spora grupa osób kupujących produkty Kopernika to heavy userzy, ale zapewne chcecie też przekonać do nich nowych konsumentów. Jak zamierzacie ich sobie zjednać?

Na pewno przez samo portfolio, wychodzące poza nasz obecny kanon produkcyjny. Tak naprawdę moim celem jest stworzenie czegoś w rodzaju kultury piernikowo-świątecznej, do której zaliczał się będzie nie tylko sam piernik, ale też produkty związane z piernikiem, leżące w naszych kompetencjach, bliskie profilowi naszej działalności.

Jakie grupy produktów ma pan na myśli?

To mogą być przyprawy piernikowe, ale też np. czekolada czy kakao. Opcji jest wiele a praktyka pokazuje, że są rzeczy, które robimy dobrze, natomiast jak dotąd nie wychodziły one poza mury firmy. Zostawialiśmy te pomysły tylko dla siebie, mimo że moglibyśmy się nimi podzielić ze światem.

Rozumiem, że za pana rządów to się zmieni i owe pomysły ujrzą światło dzienne?

Mam nadzieję, że poruszając się w świecie świąt i pierników, który jest dosyć szeroki, będziemy mogli zaoferować konsumentom coś więcej. Sklepy firmowe dają nam tu duże pole do popisu. Pozwalają też przetestować nowości, tę rolę pełnią od zawsze. Pamiątek z Torunia, kojarzonych z tym miastem może być wiele. Trzeba po prostu myśleć szerzej o rynku i budować kompleksowy świąteczno-piernikowy świat. Nie ograniczam kreatywności zespołu w tym zakresie.

W efekcie, w naszych sklepach firmowych już teraz sprzedajemy np. syrop piernikowy i peeling piernikowy, bo produkty nie muszą być produkowane przez nas samych, mogą powstawać w kooperacji z lokalnymi firmami (peeling piernikowy został stworzony w kooperacji z mającą siedzibę obok FC Kopernik firmą TZMO – red.). Wkrótce do sprzedaży w naszych sklepach powinny też trafić wspomniane przeze mnie przyprawy piernikowe, takie same jak te, których używamy do produkcji naszych pierników, które będzie można zastosować w domu do własnych wypieków.

To wszystko nie oznacza, że mamy zamiar konkurować z firmami kosmetycznymi czy przyprawowymi. Głównym spektrum naszej działalności pozostanie produkcja i sprzedaż pierników oraz wafli z Teatralnym na czele. W ciastkach także możemy mocniej zaistnieć. Nie celujemy jednak w produkty masowe i nie będziemy się bić z konkurencją na ceny, bo to nie jest nasze miejsce. Widzimy się raczej w segmencie premium.

Czy jakieś nowości z tych kategorii weszły na rynek już za pana kadencji w fotelu prezesa?

Tak, choć trzeba powiedzieć, że stanowią one kontynuację działań podjętych na poprzednim stanowisku. Jednym z takich produktów jest torcik piernikowy z nadzieniem o smaku rumowym. Kolejne nowości także będą się pojawiać – ich wprowadzenie jest zaplanowane na kolejne Boże Narodzenie.

Ile produktów obejmuje obecne portfolio Kopernika. Jaka jego część podlega zmianom?

Mamy w portfolio kilkadziesiąt pozycji, natomiast część z nich to produkty sezonowe, dostępne przez jeden, dwa sezony. Niektóre produkty wycofujemy z niego nie dlatego, że słabo rotują, ale po to, żeby na bieżąco aktualizować asortyment, i żeby marka cały czas żyła. Dodatkowo wprowadzamy też do oferty produkty dostępne tylko w sklepach firmowych.

Szeroka gama asortymentowa nie jest dla nas problemem, bo nie jesteśmy nastawieni na masową produkcję powtarzalnych wyrobów. Działamy bardziej jak duża manufaktura, bardzo dużo rzeczy robimy ręcznie. To z jednej strony wpływa negatywnie na koszty wytworzenia, ale z drugiej strony daje nam większą elastyczność, z której chcemy korzystać i wychodzić naprzeciw oczekiwaniom konsumentów, którzy lubią różnorodność, i lubią mieć wybór między różnymi rodzajami, kształtami czy smakami piernika.

Ta różnorodność trafia zwłaszcza do ludzi młodych, którzy generalnie preferują też mleczną czekoladę. Czy zamierzacie wprowadzić do oferty więcej pierników, które będą nią oblewane?

Prawdę mówiąc obecnie nie mamy w ofercie pierników w mlecznej czekoladzie, ale intensywnie nad nimi myślimy. W naszym asortymencie dominują wyroby w czekoladzie deserowej, lubianej przez dojrzałych konsumentów, powiedzmy w wieku 35 plus, którzy stanowią największą grupę ich odbiorców. Mamy też pierniki w czekoladzie białej, a te w czekoladzie mlecznej to luka, którą absolutnie musimy wypełnić.

Mówiąc o czekoladzie trzeba pamiętać, że jej smak dominuje nad innymi i trzeba go przełamywać odpowiednimi dodatkami. W przypadku pierników bardzo dobrze sprawdzają się nadzienia owocowe, także te intensywnie kwaśne, np. limonkowe, które spotykają się z zainteresowaniem młodszych konsumentów. Dla starszych mamy natomiast propozycje bardziej stonowane jeśli chodzi o smaki, w tym pierniki z nadzieniem alkoholowym, albo leżakowane w alkoholu.

Jakie są pana ulubione pierniki?

Trudne pytanie, ale na dziś w czołówce na pewno znajduje się piernik z nadzieniem o smaku limonki. Do moich ulubionych zalicza się także produkowany przez firmę od lat, ale niedostępny w szerokiej sprzedaży, piernik glazurowany ze spodem w czekoladzie deserowej i dekorem na wierzchu.

Co z formą podania pierników? Czy w tym obszarze Kopernik również eksperymentuje?

Zmieniają się okoliczności spożywania słodyczy. Kiedyś zazwyczaj były one jedzone w domu, jako dodatek do kawy lub herbaty. Teraz coraz bardziej popularne są produkty odpowiednie do zjedzenia w tzw. międzyczasie, przekąskowe, mniejsze. Ze względu na te trendy od około trzech lat rozwijamy ofertę batonów piernikowych.

Porównał pan Kopernika do dużej manufaktury. Czy szefowanie takiej firmie panu odpowiada?

Mi osobiście taki charakter firmy odpowiada, bo oznacza pewną wartość dodaną dla konsumenta polegającą na tym, że nad każdym naszym wyrobem ktoś się pochyla, i każdy jest tworzony z pasją. To nie jest wielka fabryka, gdzie jedna linia produkuje masowe ilości produktów, które zawsze wyglądają i smakują tak samo, a człowiek ma znikomy udział w ich powstawaniu. W naszej firmie każdą partię ciasta na pierniki robi mistrz piernikarski, co oznacza, że charakterystyka produkcji, mimo pewnych udogodnień, które niesie ze sobą technologia, pozostała taka jak kiedyś. Według mnie to jest coś pozytywnego. Dodatkowo sam charakter współpracy z zespołem jest w naszej firmie inny niż w korporacji. Oczywiście są osoby, którym praca w korporacji odpowiada, natomiast ja do takich osób nie należę.

Pana zdaniem nie ma szans na to, że w przyszłości mistrzów piernikarskich zastąpią maszyny?

Nie, to jest niemożliwe, bo owszem receptura tego ciasta jest w miarę stała, ale za każdym razem wychodzi ono nieco inne. Zależy to od wielu czynników, takich jak np. surowce. Bazowym jest mąka, będąca surowcem roślinnym, który rządzi się swoimi prawami – na jej walory wpływa chociażby pogoda w trakcie żniw. Mistrz piernikarski musi mieć wyczucie ciasta, bo to on decyduje o tym, kiedy jest ono odpowiednie do wypieku. To nie jest kwestią ściśle odliczonej, zawsze takiej samej liczby dni przewidzianej na dojrzewania ciasta. Mało tego, sam wypiek także zależy od pogody, inaczej kształtuje się kiedy pada, inaczej kiedy jest zimno. Taki w dużej mierze ręczny, nieprzemysłowy proces produkcji stanowi pewną trudność, bo wiedza o nim musi być przekazywana z pokolenia na pokolenie.

Czy w związku z tym nie martwi pana perspektywa, że mistrzów piernikarskich może kiedyś zabraknąć?

Takie obawy istnieją, ale nie są one duże, bo po pierwsze nasi mistrzowie piernikarscy nie są jeszcze mocno zawansowani wiekiem, a po drugie wychodzę z założenia, że każdy z nich zanim przejdzie na emeryturę musi wychować sobie co najmniej jednego następcę. Dużym wyzwaniem w skali globalnej jest natomiast przekonanie młodych ludzi do takiej pracy. Nie każdy może być youtuberem czy tiktokerem – mistrzowie piernikarscy także są potrzebni.

Podsumowując, jako prezes tej a nie innej firmy, ma pan przed sobą wiele wyzwań…

Zdecydowanie tak, ale to dobrze – jak ma się przed sobą wiele wyzwań, to nie ma miejsca na nudę. Dodatkowo pracę w tej firmie można traktować jako swojego rodzaju misję, bo mało firm w Polsce może poszczycić się tak długą historią jak Kopernik, który w ubiegłym roku obchodził 260. rocznicę rozpoczęcia działalności.

Kierowanie taką firmą, to jest też zobowiązanie i odpowiedzialność za markę, która towarzyszy nam od pokoleń. Mi również jest znana od dzieciństwa, po pochodzę spod Inowrocławia. W czasach, kiedy dorastałem, na sklepowych półkach dominowały produkty regionalne, takie jak Wafel Teatralny, Katarzynki czy piwo Kujawiak, produkowane po sąsiedzku w Bydgoszczy, które już niestety zniknęło z rynku. Marka Kopernik nie jest mi obca, jestem z nią silnie związany, co też z pewnością przekłada się na zaangażowanie w pracę na jej rzecz. Notabene uważam, że od tego na ile mocno pracownicy utożsamiają się z firmą w dużej mierze zależy jej efektywność. Będę dążył do tego, żeby związek ludzi z tą firmą był silniejszy, i żeby się z nią bardziej utożsamiali, a co za tym idzie pracowali z większą pasją i zaangażowaniem.

To pięknie brzmi, ale jak pan zamierza wcielić tę ideę w życie?

Na pewno kluczem do większego zaangażowania ludzi w pracę jest otwartość. Staram się jak najwięcej czasu poświęcać na rozmowy z pracownikami i pracę twórczą z zespołem. Oczywiście wprowadzamy też narzędzia, głównie analityczne, które ułatwiają proces zarządzania firmą. Natomiast działania tego typu nie przyniosą żadnych efektów, jeżeli nie będziemy bazować na relacjach z zespołem i nie zaangażujemy ludzi w pracę.

21.12.2024 / 11:17
StoryEditor
Pepsi i Coca-Cola rozpychają się na półkach w Lidlu i Biedronce. Pozostali gracze napojowi nie mają szans

Producenci napojów ostro rywalizują o uwagę konsumenta i miejsce na świątecznych stołach. W tej kategorii wyróżniają się dwa odwiecznie konkurujące ze sobą brandy – Coca-Cola i Pepsi. Już od listopada w komunikacji obu dominuje świąteczny nastrój. Firma eLeader, wykorzystując swoje narzędzie Shelf Recognition AI, sprawdziła, jak rywalizacja tych marek wyglądała w ostatnich miesiącach na sklepowych półkach.

Jedną z najbardziej rozbudowanych kategorii produktów spożywczych są napoje gazowane, w której zwłaszcza dwie marki wyróżniają się na tle konkurencji.

Według danych s...

Dziękujemy, że nas czytasz!
Pozostało jeszcze 94% tekstu

Jeśli widzisz ten tekst, oznacza to, że wykorzystałeś limit bezpłatnych artykułów w tym miesiącu lub próbujesz przeczytać artykuł premium, dostępny wyłącznie dla naszych Subskrybentów. Wspieraj profesjonalne dziennikarstwo. Wykup subskrypcję i uzyskaj nieograniczony dostęp do naszego portalu.

Kliknij i sprawdź wszystkie korzyści z prenumeraty WH Plus

DOSTĘP 30 DNI
34,99 zł - 30 dni
PRENUMERATA ROCZNA WH PLUS
399,99 zł - 365 dni

W RAMACH SUBSKRYBCJI OTRZYMASZ:

  • Dostęp do ekskluzywnych treści publikowanych wyłącznie na naszym portalu
  • Dostęp do wszystkich bieżących artykułów - newsów, analiz, raportów, komentarzy, wywiadów
  • Dostęp do całego archiwum artykułów na portalu wiadomoscihandlowe.pl - ponad 50 tys. materiałów dziennikarskich

W ramach Prenumeraty WH Plus także:

  • 6 wydań magazynu Wiadomości Handlowe w wersji drukowanej i e-wydania
  • Raport:Lista 60 regionalnych i lokalnych spożywczych sieci handlowych – trendy, prognozy wyzwania dla małych sieci
  • Tygodniowy przegląd kluczowych informacji i analiz. W każdy piątek w twojej skrzynce e-mail.
  • Gwarantowane miejsce na webinarach organizowanych przez Wiadomości Handlowe
  • Rabat 30% na wybrane raporty WH MARKET

12.12.2024 / 09:29
StoryEditor
Gdzie zakupy świąteczne będą najtańsze? Jedna sieć przeprowadziła ogromną ofensywę cenową. Dyskonty liderami podwyżek (RAPORT ASM)
Sklep sieci Dino Polska (Shutterstock)

Sieć Dino obniżyła ceny produktów świątecznego koszyka ASM aż o ponad 9 proc. i została liderem zestawienia najtańszego koszyka zakupowego przed świętami. Najwyższe wzrosty cen względem zeszłego roku zanotowano w dyskontach.

Badanie „koszyk świąteczny 2024” firmy ASM Sale Force Agency pokazuje, że najtańszy koszyk zakupów przedświątecznych można mieć w Dino. Cena to 248,97 zł. Na drugim miejscu zes...

Dziękujemy, że nas czytasz!
Pozostało jeszcze 90% tekstu

Jeśli widzisz ten tekst, oznacza to, że wykorzystałeś limit bezpłatnych artykułów w tym miesiącu lub próbujesz przeczytać artykuł premium, dostępny wyłącznie dla naszych Subskrybentów. Wspieraj profesjonalne dziennikarstwo. Wykup subskrypcję i uzyskaj nieograniczony dostęp do naszego portalu.

Kliknij i sprawdź wszystkie korzyści z prenumeraty WH Plus

DOSTĘP 30 DNI
34,99 zł - 30 dni
PRENUMERATA ROCZNA WH PLUS
399,99 zł - 365 dni

W RAMACH SUBSKRYBCJI OTRZYMASZ:

  • Dostęp do ekskluzywnych treści publikowanych wyłącznie na naszym portalu
  • Dostęp do wszystkich bieżących artykułów - newsów, analiz, raportów, komentarzy, wywiadów
  • Dostęp do całego archiwum artykułów na portalu wiadomoscihandlowe.pl - ponad 50 tys. materiałów dziennikarskich

W ramach Prenumeraty WH Plus także:

  • 6 wydań magazynu Wiadomości Handlowe w wersji drukowanej i e-wydania
  • Raport:Lista 60 regionalnych i lokalnych spożywczych sieci handlowych – trendy, prognozy wyzwania dla małych sieci
  • Tygodniowy przegląd kluczowych informacji i analiz. W każdy piątek w twojej skrzynce e-mail.
  • Gwarantowane miejsce na webinarach organizowanych przez Wiadomości Handlowe
  • Rabat 30% na wybrane raporty WH MARKET

22. grudzień 2024 18:10