Trzeba jednak zaznaczyć, że taki doraźny, reaktywny tryb podejmowania decyzji jest nie do utrzymania na dłuższą metę – nie da się przebiec maratonu sprinterskim tempem. Przez chwilę trzeba było sprintować, żeby nie dać się ogarnąć narastającej fali, potem udało się osiągnąć pewną stabilizację – oczywiście jak na warunki wciąż dużej niepewności. Wtedy przyszedł moment, gdy trzeba było złapać oddech, bo oprócz zwyczajnego zmęczenia dużym wysiłkiem nastąpiło, w moim odczuciu, takie ogólne psychologiczne sfatygowanie, wyczerpanie energii, potrzeba naładowania akumulatorów – ludzie widzieli światło w tunelu, ale bardzo jeszcze odległe, nawet nie wiadomo, jak bardzo. Do dziś tego nie wiemy.
A co wiemy?
Dominik Branny: Jedno jest pewne – covid z nami pozostanie. Nawet nie chodzi o samego wirusa, ale o zmiany jakie wywołała pandemia w firmach i zachowaniach konsumentów. W pewnym sensie Covid-19 powiedział biznesom „sprawdzam”. Podam przykład gastronomii, która bardzo poważnie ucierpiała z powodu lockdownu. Pandemia ujawniła, ile warci są dostawcy tej branży jako partnerzy biznesowi, jak pracują z klientami. Byli tacy, którzy wobec zagrożenia przede wszystkim rzucili się do egzekwowania należności – robili to bezwzględnie, bez oglądania się na okoliczności.
Makro zastosowało inne podejście. Skoro w relacjach B2B posługujemy się komunikatem „twój sukces jest naszym biznesem”, musieliśmy pokazać, że nie jest to pusty slogan. Patrząc na element płynności finansowej, przyjęliśmy dłuższą perspektywę. Mocno zainwestowaliśmy w tym zakresie – oczywiście każdy przypadek traktowaliśmy indywidualnie i z zachowaniem ostrożności – ponieważ skoro jesteśmy razem w tym biznesie, chcemy razem wyjść z trudnej sytuacji, chcemy by branża się odbudowała. Dlatego powiedzieliśmy OK, najbliższe dwa-trzy miesiące to jest czas przetrwania. To oczywiście oznaczało pewne ryzyko, ale już po kilku miesiącach, gdy branża zaczęła się powoli odradzać, zaczęliśmy dostrzegać korzyści z takiego podejścia do partnerów, oni to docenili.