Kilka tygodni temu wiceminister Jan Sarnowski odpowiedzialny za podatki, podczas jednej ze swoich konferencji dotyczących estońskiego CIT-u, sygnalizował, że mogą pojawić się dodatkowe zmiany, które będą korzystne dla przedsiębiorców. Niestety nie zdradził szczegółów. Czy dzisiaj wiemy już coś na temat planowanych zmian?
Dotychczasowe zainteresowanie mechanizmem estońskiego CIT nie było duże. Projektowane poluzowanie kryteriów wejścia w ten mechanizm może się przyczynić do zwiększenia jego atrakcyjności, co w efekcie może skutkować zwiększeniem popularności tego rozwiązania.
Liczba warunków wejścia w system estoński ma zostać zredukowana z 5 do 3. Z projektu ustawy wynika, że usunięty będzie limit przychodowy, który wyłączał z systemu estońskiego większe podmioty, uprawnione do skorzystania z systemu będą nie tylko spółki z o.o. i SA, ale również, na określonych zasadach, trzy kolejne rodzaje form prawnych: spółki komandytowe, spółki komandytowo-akcyjne i spółdzielnie. Zlikwidowany zostanie także minimalny wolumen inwestycji, który w okresie spowolnienia gospodarczego był dla firm ważnym czynnikiem ryzyka. Pozostaną dwa warunki dotyczące kręgu udziałowców oraz prowadzenia w Polsce realnego biznesu.
Ponadto, zmiany w estońskim CIT mają zapewnić efektywne opodatkowanie małego podatnika na poziomie 20 proc. bez względu na wolumen inwestycji, a dla dużego obniżone efektywne opodatkowanie ma dotyczyć także okresu pozostawania w systemie estońskim, a nie jak dotychczas tylko po wyjściu z niego.
Chciałbym wrócić do tematu ulg na działalność badawczo-rozwojową. W kontekście sektora detalicznego i przemysłu chciałbym zapytać o ulgę na automatyzację i robotyzację. Inwestycje w transformację cyfrową i nowe technologie dotyczą niemal każdego obszaru biznesu retailowego i producenckiego, mam tu na myśli kwestie wymiany danych między firmami, automatyzacji łańcucha dostaw i sprzedaży. Czy zaproponowane ulgi mogą wesprzeć wdrażanie nowych technologii także w tych obszarach?
Temat jest żywy, ministerstwo przedkładając ten projekt zaznaczyło jednocześnie, że pracuje nad ulgą na robotyzację, więc trzymałbym się tego pojęcia, bo to nie musi oznaczać automatyzacji, która jest znacznie szerszym pojęciem. Potwierdza to projekt z 26 lipca, w którym wprost wskazane są koszty podlegające odliczeniu i są to koszty poniesione między innymi na nabycie robotów, maszyn, co prawda i oprogramowania, ale tylko niezbędnego do poprawnego uruchomienia i działania wspomnianych robotów oraz usług szkoleniowych dotyczących nabytych maszyn. Zatem ulga jest nastawiona raczej na tzw. hardware niż na software.
Czytaj więcej na kolejnej stronie