Jak ocenia Pan rozwój branży spożywczej na rynku e-commerce?
Udział e-commerce w tym rynku jest jeszcze mały. To około 5-6 proc. czyli ok. 6-7 mld zł. W niektórych raportach przy odpowiedniej kategoryzacji to właśnie rynek grocery pokazuje najmniejszy stosunek sprzedaży online do offline. Rośnie jednak bardzo szybko.
Do 2025 roku zgodnie z raportem PwC udział ten ma wzrosnąć dwukrotnie do 10 proc. Ogromny potencjał tego rynku i odczuwalne przeniesienie się sprzedaży do internetu szczególnie w miastach prowokuje dużych graczy tego rynku do poważnych działań w tej kwestii.
Współpraca z istniejącymi dostawcami (jak robi to Biedronka z Glovo), otwarcie własnego e-commerce (jak robi to Lidl dla swojej części non food i alkoholi) czy wreszcie praca na w pełni działającym e-grocery (jak robi Carrefour, Tesco czy Auchan) to przykłady potwierdzające tę tezę. Nie wspominając już o Żabce, która swój sklep Delio i Jush opiera na rozwiązaniach Google Cloud, a które są jednymi z najnowocześniejszych na rynku.
Za część branży uznawani są także dostawcy gotowych posiłków czy firmy umożliwiające współpracę między kurierami a firmami gastronomicznymi. Dla zobrazowania - najpopularniejszymi przedstawicielami tej kategorii są Pyszne.pl, UberEats, Glovo i Wolt.
Udział e-commerce w całości tego rynku zgodnie z „Raportem o rynku dowozów jedzenia 2021” Stava to 12 proc., czyli ok. 2,8 mln zł.
Jak się zmieniły zachowania konsumentów na rynku e-grocery?
Konsument używa różnych dostawców w zależności od potrzeb. Od kilku lat silnie rozwija się rynek szybkich dostaw, w których najczęstszym zamówieniem potrafią być kajzerki, po które ze względu na darmową dostawę w 15 minut, nie opłaca się już wychodzić z domu.
Ciekawostką na tym rynku są też zamówienia napojów alkoholowych i przekąsek na imprezy plenerowe, które odbywają się dość daleko od najbliższego sklepu w okolicy. Co ciekawe, często są to drogie alkohole. Mnie osobiście zaskoczyło, że zamówienie typu dwie butelki Dom Perignon i dwa kubki lodu nie należą do rzadkości.
W 2021 roku swoją działalność rozpoczęło minimum dziesięciu nowych dostawców takich usług. Inwestycje na tym rynku to już miliardy euro. W Polsce przykładami quick commerce są Jush, Lisek.
Rosną także wymagania co do jakości dostarczonych produktów i ich stanu. Obite jabłko czy pęknięte jajko coraz częściej prowadzą do reklamacji, a przy rosnącej konkurencji na rynku mogą skończyć się utratą klienta.
Ma to swoje konsekwencje nie tylko w logistyce, na której potrzeby trzeba dostosowywać samochody i magazyny, ale także coraz częściej podnoszone są argumenty ekologiczne.
Branża e-grocery jest postrzegana jako bardziej ekologiczna, bo produkty przewożone są zbiorowo, optymalną trasą. Nie ma konieczności transportowania klientów do sklepu i wraz z zakupami ze sklepu. Sklepy te nie produkują gazetek.
Więcej czytaj na kolejnej stronie