Wiceminister finansów szacuje, że w 2027 r. cena papierosów sięgnie 26–27 zł, a wtedy Polacy zniechęcą się jeszcze bardziej. Szara strefa nie jest zdaniem ministra problemem, bo nielegalne wyroby tytoniowe stanowią tylko ok. 3,6 proc. rynku. Skąd ta wartość? Na jakiej podstawie urzędnicy szacują wielkość czarnego rynku, skoro jest on… czarny?
Jako niewolnik nałogu idę do lokalnej trafiki po fajki. – Dwie paczki najtańszych niebieskich setek – proszę ekspedientkę. – Mam jeszcze siedem paczek po 16,50, bierz wszystkie, bo teraz już będą droższe – zachęca Dorota. – Jasne, biorę wszystkie – zgadzam się i sięgam po kartę. Pojawia się sąsiad z osiedla, Dziadek Jurek. – Dorotko, daj mi gilzy – prosi i patrzy na moje papierosy. – Ty bogaty facet jesteś – komentuje ironicznie. – No więc właśnie nie jestem, już myślałem, żeby kupować na rynku. Z tego, co wiem, "importowane" fajki są tam po 11–12 zł, a "malboro" z polskiej fabryczki chodzą po 8–9 zeta. Tyle że śmierdzą.
– To drogo – stwierdza Dziadek Jurek – ja kupuję u takiego jednego Wieśka tytoń, pół kilo kosztuje 60–70 zeta, to wystarcza na jakieś 400 fajek, może nawet 450, zależy, jak kto kręci. Do tego dochodzą gilzy, no niech będzie dla równego rachunku trzy złocisze za paczkę. – Rany boskie, to ja nieźle przepłacam! – wołam przerażony. – Ja bym nie wyrobił kupować sklepowych, żaden emeryt nie da rady, tu wszystkie chłopaki kręcą, Zdzichu, Marian, Gienek, wszyscy kumple, inaczej na czynsz by nie starczyło – konkluduje Dziadek Jurek i na odchodne rzuca: – Jak chcesz, to zadzwoń, pójdziemy do Wieśka razem, bo on obcemu nie sprzeda, zapoznam cię, będziesz miał taniej.
– E, pewnie przesadza z tym, że wszyscy jego kumple kupują na czarnym rynku – zadumałem się. – Ja tam nie wiem, ale mogę powiedzieć, że gilzy schodzą jak woda, a tytoń firmowy słabo, raz na jakiś czas ktoś kupi. Ci wszyscy kumple Jurka biorą tylko gilzy, więc coś musi być na rzeczy – spekuluje Dorota, a ja sobie myślę, że jednak nie za bardzo mam ochotę kupować byle jaki tytoń i kręcić.
– Ile teraz będą kosztować te moje fajki? – pytam. – Teraz 18 złotych, ale jak podniosą akcyzę, to za parę miesięcy dwie dychy co najmniej – martwi się Dorota, która sama też pali. – Hm, jak będzie dwójka z przodu, to kupię cytryzynę i rzucam to świństwo – postanawiam zdecydowanie. Tak samo jak wtedy, gdy miały zdrożeć do dychy.
***
Powyższy felieton w pierwszej kolejności opublikowany został w nr 1/2025 magazynu "Wiadomości Handlowe". Zostań naszym prenumeratorem.