– Czy ktoś mógłby przyjść do drugiej kasy? Ile mamy tu stać? – podnoszą się głosy. – Jestem w sklepie sam z kierowniczką! – wzrusza ramionami zniechęcony kasjer i nerwowo spogląda na oślepłe kasy samoobsługowe. Kolejka szumi coraz głośniej i gniewnie faluje, na szczęście wkrótce logowanie kończy się sukcesem, kolejka topnieje, a wraz z nią złość klientów.
Wychodzę ze sklepu z zakupami i wrażeniem, że od grudniowego szczytu handlowego coś się w sklepach zmienia. Alejki coraz częściej zastawione są paletami z towarem, widok kompletu czynnych tradycyjnych kas należy do obrazów archiwalnych, kolejki rosną, a pracowników sklepów jakoś mniej i mniej, szczególnie w drugiej części dnia. Czyżby sieci handlowe tak się wykrwawiły wojnami cenowymi, że wszędzie szukają „optymalizacji kosztów”? Płace minimalne rosną, co przekłada się na wzrost kosztów pracodawcy, skoro mniej płacić nie można, to może tną zatrudnienie? – zastanawiam się. I jak to czasem bywa, jak raz dostrzegam nadchodzącą sąsiadkę z osiedla, pracownicę marketu, z którego właśnie wyszedłem.
– Cześć Regina, z pieskiem na spacer, jak widzę – uśmiecham się – a ja właśnie robiłem u was zakupy. Co tam się dzieje? Tylko jedna kasa czynna, ludzie wściekli… – Daj spokój – pokręciła głową z niesmakiem. – Nie chce się gadać, zasuwamy jak roboty, dobrze, że za pół roku idę na emeryturę… jeśli dociągnę. – To nie ma chętnych do pracy? Przecież jest pełno Ukrainek, w Grocie pracują, w Pamso, w Stokrotce, wszędzie się słyszy akcent… – Chętni są, co i rusz ktoś przychodzi i pyta o robotę, nie tylko Ukrainki, Polacy też. Ale etatów nie ma. – Jak to? – dziwię się trochę pro forma. – A tak to! Parę dni temu był u nas jakiś manago, taki chłystek zarozumiały, kierowniczka prawie na kolana przed nim padła, żeby jej dali zatrudnić chociaż ze dwie dodatkowe osoby. Wiesz, co jej odpowiedział? Że płace zjadają marże. Rozumiesz? – Regina aż zasyczała z oburzenia. – Tyram do upadłego za minimalną plus jakieś tam grosze, a ten podjeżdża wypasioną bryką, krawacik, marynareczka, laptopik, i jeszcze mi powie, że mu marże zjadam – wysyczała Regina jadowicie i naszkicowała portret psychologiczny młodego manago słowami, których cytować nie wypada.
Powyższy artykuł pochodzi z nr 2/2024 magazynu "Wiadomości Handlowe". Zostań naszym prenumeratorem.