24.02.2025 / 06:59
StoryEditor

Trzy lata wojny w Ukrainie. Szef Wedla o postawie wielu zachodnich firm: "To międzynarodowi sponsorzy wojenni Rosji" [WYWIAD]

Maciej Herman, dyrektor zarządzający firmy Wedel (fot. Wedel; grafika: Euromaidan Warszawa)

- Pracownicy firm, które nie opuściły Rosji tłumaczą, że przecież w tym kraju też są ludzie, też muszą coś jeść itp. Mam dla nich propozycję: niech pójdą i przedstawią te argumenty ludziom w Ukrainie, którzy stracili na wojnie swoje dzieci, żony i mężów - mówi w wywiadzie dla portalu wiadomoscihandlowe.pl Maciej Herman, dyrektor zarządzający firmy Wedel.

Mijają trzy lata pełnoskalowej wojny Rosji z Ukrainą. To jest nasza wojna, czy nie?

Nie jest to nasza wojna w tym sensie, że działania wojenne nie odbywają się na terenie Polski. Nie ma co porównywać sytuacji Polski do tego, co się dzieje w Ukrainie i w jaki sposób społeczeństwo ukraińskie jest codziennie od trzech lat doświadczane wojną.

Jest to natomiast nasza wojna w tym sensie, że nie powinniśmy być wobec niej obojętni. Powodów jest wiele, zwłaszcza etyczno-moralnych, ludzkich. Ponadto prezydent Wołodymyr Zełenski ma rację, gdy mówi, że Ukraina walczy w imieniu całej Europy, a zatem i Polski. W Rosji widać tęsknotę za mocarstwem z czasów komunistycznych, to jest niestety immanentna część myślenia elit tego kraju. Ta tęsknota w przyszłości może przybierać różne formy i być zagrożeniem dla Polski, która dawniej znajdowała się przecież w kręgu wpływów sowieckich, była w bloku wschodnim. A zatem powinniśmy jak najmocniej wspierać Ukrainę. W tym sensie to jest nasza wojna, a w naszym interesie jest zwycięstwo Ukrainy.

Teraz, po wypowiedziach prezydenta USA Donalda Trumpa, który nazywa Zełenskiego dyktatorem i oskarża Europę i samą Ukrainę o odpowiedzialność za wojnę, to jest jeszcze bardziej nasza sprawa. I jeszcze wyraźniej, w zdecydowany sposób musimy pokazać naszą solidarność wobec okupowanego sąsiada.

Firma Wedel był jedną z pierwszych, które po 24 lutego 2022 r. wycofały się całkowicie z Rosji. Podkreślał pan, że ta decyzja była w 100 proc. oparta o kwestie etyczne i że zyski generowane w Rosji, cytuję, "nie miały dla zarządu firmy żadnego znaczenia". Gdyby biznes Wedla w Rosji był 10 czy 100 razy większy, decyzja byłaby identyczna?

Nasza decyzja, podjęta w ciągu dwóch czy trzech dni od momentu, gdy Rosja wkroczyła do Ukrainy, miała oczywiście wpływ na biznes, ale istotniejsze od pieniędzy były dla nas kwestie etyczne. Zerwaliśmy kontrakty handlowe z Rosją, a byliśmy wcześniej obecni dystrybucyjnie we wszystkich najważniejszych sieciach handlowych w tym kraju. Wycofanie się z Rosji przebiegło bardzo szybko.

Stopień zaangażowania firm zachodnich w Rosji był różny – czasem była to tylko sprzedaż, kiedy indziej fabryki i mocne zaangażowanie kapitałowe. Jednak nawet takie firmy, które miały poczynione w Rosji bardzo duże inwestycje, jak McDonald’s, Starbucks czy – ostatnio, ale warto to odnotować – Unilever, wycofały się z czasem z tego kraju.

Decyzje o opuszczeniu Rosji mogą wynikać z kwestii etyczno-moralnych, ale – co warto podkreślić – to także zagadnienia operacyjne, czyli jak to zrobić. Wycofywanie się z rosyjskiego rynku może trwać krócej lub dłużej, ale bez wątpienia da się je przeprowadzić. Jest możliwe w każdym przypadku. A zatem jeżeli ktoś do dziś obecny jest w Rosji, cały czas prowadzi tam biznes, to wyłącznie z powodu tego, że taką podjął decyzję.

Wielu zachodnich producentów żywności, w tym waszych konkurentów, gigantów słodyczowych takich jak Mars, Mondelez czy Nestle, ale także sieci handlowych jak Auchan czy Makro/Metro, wciąż działa w Rosji, płaci tam podatki i tym samym zasila rosyjski budżet wojenny. To wstyd i hańba?

Określenia „wstyd i hańba” chyba najlepiej i najbardziej dyplomatycznie oddają to, z czym mamy do czynienia. Niestety, świadczy to o tym, że w świecie zachodnim brakuje nie tylko solidarności, ale i prawdziwych liderów, gotowych stawić czoła wyzwaniom współczesnego świata, w tym stawiać opór niedemokratycznym, agresywnym czy wręcz terrorystycznym krajom. Brakuje też odwagi lub roztropności, by w odpowiednim momencie stanąć po właściwej stronie.

Możemy używać różnych wyrazów do określenia takiej postawy, ale chciałbym przede wszystkim podkreślić jedno, co powinno każdego skłonić do refleksji. Firmy, które pozostały w Rosji, generują rekordowe obroty. Nie jest o to trudno, bowiem wielu producentów wycofało się z tego rynku – pozostali zagarnęli więc ich udziały, co przełożyło się na dużo wyższe przychody i zyski. Jedna ze wspomnianych przez pana firm, nasz konkurent z branży słodyczowej, w 2023 r. nie tylko wygenerowała większą sprzedaż, ale także pobiła rekord, jeśli chodzi o wartość zapłaconego w Rosji podatku. Wpłaciła do rosyjskiego budżetu 62 mld rubli – to trochę więcej niż 2,5 mld zł. Za tę kwotę Rosja może wyprodukować prawie 1,4 mln dronów, które zostaną później użyte przeciwko ludności ukraińskiej. To także równowartość połowy budżetu, który Rosja przeznacza na dezinformację i propagandę dotyczącą wojny w Ukrainie. A mówimy przecież o jednorocznym podatku odprowadzonym do budżetu rosyjskiego tylko przez jedną, zachodnią firmę! Takich firm, które pozostały w Rosji, jest niestety więcej.

Ukraiński rząd stworzył swego czasu listę „międzynarodowych sponsorów wojny” i umieszczał na niej firmy działające w Rosji. Oficjalna strona niestety zniknęła z internetu zeszłym roku na prośbę firm, które – cytuję – „czuły się niekomfortowo” z powodu tego, że znalazły się na tej liście. Na szczęście takie zestawienia, prowadzone także przez ośrodki akademickie, wciąż można odnaleźć w sieci. Moim zdaniem to jest bardzo adekwatne określenie - te firmy to są właśnie międzynarodowi sponsorzy wojenni Rosji.

Z czego wynikać może taka postawa tych firm i to po upływie trzech lat? Sądziły, że wojna szybko się zakończy, że trzeba grać na przeczekanie i jakoś to będzie? A teraz czekają na obiecany przez Trumpa pokój?

To się nazywa cyniczne podejście do biznesu. Te firmy po prostu w ogóle nie zwracają uwagi na aspekty ludzkie. Wróćmy jeszcze do przykładu, o którym wspomniałem. Ta firma w 2022 r. ogłosiła oficjalnie, że zamierza wycofać się z Rosji. Oświadczenia zostały opublikowane na jej własnej stronie internetowej. Jak wiemy, firma nadal działa w Rosji, a niedawno jej dwa oświadczenia zostały usunięte. To pokazuje totalny brak konsekwencji postępowania liderów, decydentów w tej firmie i tego, jaką wartość ma dla nich życie ludzkie. Tacy ludzie przedkładają krótkookresowy zysk nad człowieczeństwo.

Rosja prowadzi wojnę z Ukrainą, trwa też hybrydowa wojna Rosji z Zachodem. Putin w każdej chwili może znacjonalizować fabryki zachodnich firm. Czy uważa pan, że korporacje, którym w pierwszych miesiącach zabrakło odwagi do wycofania się z Rosji, mogą już nie mieć ku temu okazji lub zostaną zmuszone do sprzedaży biznesu za symboliczną kwotę?

Tak, jak najbardziej, zwłaszcza że takie rzeczy już się dzieją. Putin w 2023 r. upoważnił rząd do przejmowania aktywów zagranicznych firm, które działają w Rosji. Chodzi oczywiście o te marki, które zostaną uznane za wrogie – a za wroga w państwie totalitarnym można uznać każdego. Na efekty nie trzeba było długo czekać, rosyjscy urzędnicy weszli do fabryk Danone’a i Carlsberga i je przejęli. Czy było to zaskoczeniem dla decydentów w tych korporacjach? Szczerze mówiąc: nie wiem. Ostatecznie w 2024 r. te firmy zdołały opuścić Rosję, ale na jakich warunkach? Zostawię to pytanie bez komentarza.

Czy jest pan w stanie sobie wyobrazić, jak daleko idące zmiany polityczne i społeczne musiałyby nastąpić w Rosji, żeby Wedel wrócił kiedyś na ten rynek?

Opowiem historię z 2012 r., nomen omen z Kijowa. Podczas mistrzostw EURO 2012 rozmawiałem z prezesem jednej z największych na świecie sieci handlowych. Zapytałem go, dlaczego jego firmy nie ma w Rosji, podczas gdy konkurenci są już obecni na tym rynku. Odpowiedział mi krótko: „Z terrorystami nie robi się biznesu”. Takie ta firma miała wówczas podejście i podejrzewam, że dziś jest zadowolona ze swojej postawy. To może być dzisiaj również moja odpowiedź na to pytanie. Rosja ma zapędy mocarstwowo-totalitarne od setek lat, co popiera zresztą większość rosyjskiego społeczeństwa. To się jeszcze długo nie zmieni.

Czy w środowisku osób związanych z branżą FMCG w Polsce jest jakiś rodzaj ostracyzmu wobec osób reprezentujących firmy, które zostały w Rosji i wspierają rosyjski budżet? Nie podaje się takim ludziom ręki na konferencjach biznesowych, czy mamy business as usual?

Niestety, mamy w Polsce do czynienia z tolerowaniem rzeczy, które są niemoralne. Skutkiem jest to, że żadnego ostracyzmu nie widzę. I nie mówię tu tylko o środowisku biznesowym, ale również o ostracyzmie konsumenckim.

W pierwszych miesiącach wojny były protesty, bojkoty konsumenckie i - z tego co wiem - niektóre sieci detaliczne faktycznie nie chwaliły się swoimi wynikami za 2022 r. z powodu tego, że odczuwały skutki buntu klientów. Efekt był jednak krótkotrwały. Ubolewam nad tym.

Co pan mówi na konferencjach biznesowych, gdy rozmawia z menedżerami z firm, które pozostały w Rosji? Ten temat jest poruszany?

Gdy pojawia się ten temat podczas konferencji, to mówię otwarcie, że dziwię się osobom, które wspierają tego typu firmy, chociażby poprzez swoją pracę. Znam przykłady zarówno Polek, Polaków, jak i zagranicznych menedżerek i menedżerów, którzy w związku z tym, że nie zgadzali się z polityką firmy względem Rosji, odeszli w ramach protestu. Były to też osoby na stanowiskach prezesowskich.

Niestety, większość przyjmuje postawę obojętności. Niektórzy próbują nawet racjonalizować takie decyzje. Pracownicy firm, które nie opuściły Rosji tłumaczą, że przecież w tym kraju też są ludzie, też muszą coś jeść itp. Mam dla nich propozycję: niech pójdą i przedstawią te argumenty ludziom w Ukrainie, którzy stracili na wojnie swoje dzieci, żony i mężów.

Z jednej strony dziwię się wielu menedżerom, z drugiej – ich postawa nie jest dla mnie zaskoczeniem, gdyż zdaję sobie sprawę z tego, że dla wielu ludzi wojna w Ukrainie jest obojętna, nie interesują się nią. Pomimo apelu zmarłego właśnie Mariana Turskiego, aby jedenastym przykazaniem było „nie bądź obojętny”, mamy do czynienia z obojętnością większości społeczeństwa.

Martwią pana zmieniające się nastroje społeczne w Polsce? Widzimy coraz więcej postaw antyukraińskich, politycy grają kartą ukraińską w kampanii wyborczej… Gdzie jesteśmy i dokąd zmierzamy?

Niestety, dostrzegam negatywną zmianę nastrojów społecznych w naszym kraju, po części jest to z pewnością efekt rosyjskiej dezinformacji. Putin przeznacza ogromne środki na operacje wpływu w Europie Centralnej, a efektem jest między innymi rosnąca polaryzacja. Polska jako sąsiad i kraj bardzo zaangażowany w pomoc dla Ukrainy, jest jednym z głównych adresatów rosyjskich ataków dezinformacyjnych.

Z badań wynika, że poziom sympatii Ukraińców do Polaków, a także Polaków do Ukraińców, jest dziś mniej więcej o połowę niższy niż w 2022 r. Stało się tak pomimo tego wszystkiego, co Polacy dla Ukraińców zrobili na początku wojny. Dezinformacja niestety jest skuteczna, sytuacja się pogarsza, co jest niekorzystne tak dla Ukrainy, jak i dla nas.

Z dezinformacją spotykam się nieustannie. Gdy Rosja zaatakowała Ukrainę w lutym 2022 r., w ramach solidarności z narodem ukraińskim na symbolicznym poziomie, dodałem na swoim prywatnym profilu na LinkedIn, flagę ukraińską…

Do dzisiaj tam jest.

Tak, i do zakończenia wojny będzie. A ja z powodu tej ukraińskiej flagi jestem regularnie atakowany w komentarzach przez różne dziwne osoby. To albo profile będące częścią prorosyjskiej infrastruktury w sieci, albo komentarze ludzi bezmyślnie powtarzających taką dezinformację.

Aby to się mogło zmienić, potrzebne są działania, przede wszystkim polityków. Życzyłbym sobie, aby uwrażliwiali społeczeństwo, zamiast na przykład zaogniać rany z przeszłości. Tematy historyczne będzie można rozstrzygać, gdy sytuacja się uspokoi, a na ten moment priorytetem jest przeciwstawienie się agresorowi.

Politycy powinni także więcej mówić o ogromnym, pozytywnym wpływie Ukraińców na polską gospodarkę. Chciałbym, żeby takiej komunikacji ze strony polityków, opartej na twardych danych, było więcej, bo to pomoże w przeciwstawieniu się dezinformacji. Dziś takiej strategicznej komunikacji niestety nie dostrzegam. A co my sami możemy zrobić? To samo. Sprawdzajmy fakty, opierajmy się na wiarygodnych danych, nie powielajmy bezmyślnie treści szerzonych przez rosyjską dezinformację.

Jak mądrze wspierać Ukrainę w 2025 r.? Mamy w Polsce tendencję do myślenia, że przecież tak dużo zrobiliśmy w pierwszych miesiącach wojny – przyjęliśmy uchodźców do domów i wysyłaliśmy czołgi, gdy inni przekazywali hełmy… Czy nie popadliśmy w jakiś taki samozachwyt, z powodu którego zaangażowanie spadło? Potrzebujemy nowej fali mobilizacji do działania?

Według mnie Polacy zdecydowanie zdali egzamin na samym początku wojny. Nasza postawa, w tym zaproszenie tysięcy Ukraińców do własnych domów, to był wzorzec dla całego świata. Pokazaliśmy ludzkie wsparcie, otwartość, gościnność, działaliśmy szybko, pomagaliśmy masowo… Jednak Ukraina cały czas nas potrzebuje, bo wojna wciąż trwa. Warto wspierać organizacje pozarządowe, które mają doświadczenie i najlepiej wiedzą, komu, gdzie i w jaki sposób udzielać pomocy. Pomagajmy też ludziom, którzy są dookoła nas. Rozmawiajmy z rodziną i przyjaciółmi o wojnie, pomocy i zagrożeniach związanych z dezinformacją.

I przede wszystkim: nie przyzwyczajajmy się! To chyba najgorsze, co może nastąpić. Wojna nie może stać się dla nas codziennością, nie możemy uznać za normę tego, że ona po prostu trwa. Pamiętajmy o ofiarach, o uchodźcach, o walczących żołnierzach.

Jakie nastroje względem wojny panują dzisiaj w środowisku biznesowym w Polsce? Jest pewne wyczekiwanie na koniec; wiara w to, że to już lada moment?

Nie sądzę, byśmy jako środowisko biznesowe różnili się od reszty społeczeństwa. Czekamy na koniec wojny z powodów czysto ludzkich, współczucia dla Ukraińców. Ukraina to nasz sąsiad, po wojnie trzeba będzie ją odbudować i myślę, że wiele osób również z powodów biznesowych czeka na moment, w którym będzie można rozpocząć tego typu działania. A czy biznes wierzy w to, że koniec wojny jest bliski? Nie wiem.

Do niedawna można było wierzyć, że - zgodnie z zapowiedziami - Donald Trump zakończy wojnę w Ukrainie. Dziś wygląda na to, że chce to zrobić, ale na warunkach ustalonych z góry przez Putina. Ukraina z roli ofiary staje się w oczach amerykańskiego prezydenta i rosyjskiego dyktatora przystawką, którą traktują jak bezpodmiotowy twór. Z dnia na dzień rozpada się transatlantycki porządek, Europa przestaje być partnerem dla Stanów Zjednoczonych. Musi sama zawalczyć o Ukrainę i o swoje wartości, stawić czoło nowemu sojuszowi Putina i Trumpa. To oznacza także całkowicie nieprzewidywalny czas w gospodarce.

Czy myślicie w Wedlu o inwestowaniu w Ukrainie po zakończeniu wojny?

Tak, zdecydowanie. W szczytowym momencie w Polsce było kilka milionów Ukraińców, wciąż jest ich w naszym kraju dużo - to osoby, które poznały polskie produkty, w tym wyroby Wedla i się do nich przywiązują. Wedel prowadzi biznes w Ukrainie, sprzedajemy nasz asortyment i spotykamy się z pozytywnym podejściem do polskich produktów. Sądzę, że wynika to również z wielkiej pomocy, jaką Polacy udzielili Ukraińcom na początku wojny.

Chcemy rozwijać sprzedaż w Ukrainie w długim okresie, snujemy takie plany. Użyłem słowa „snujemy”, gdyż oczywiście działania wojenne uniemożliwiają nam chociażby podróże służbowe do Ukrainy, przez co dziś możliwości rozwoju biznesu są ograniczone. Gdy wojna się skończy, prowadzenie działalności eksportowej na rynku ukraińskim stanie się łatwiejsze.

Doczekamy się kiedyś fabryki Wedla w Ukrainie?

Zobaczymy. Nie miałbym nic przeciwko temu.

Jak właściciel Wedla, czyli japońska Grupa LOTTE patrzy na to, co się dzieje w Ukrainie i w całym naszym regionie Europy? Jak się pan spotyka z przedstawicielami LOTTE, to o co pytają w związku z wojną i co pan im odpowiada? Japończycy nie boją się inwestować w Polsce, czyli kraju przyfrontowym, potencjalnie frontowym?

LOTTE ma do zespołu zarządzającego Wedla pełne zaufanie. Gdy wybuchła wojna, byliśmy w trakcie realizacji największej od lat inwestycji – budowaliśmy dwa nowe budynki, w jednym z nich kilka miesięcy temu ruszyło muzeum Fabryka Czekolady E.Wedel. Te inwestycje oczywiście zostały ukończone, wszystko poszło zgodnie z planem. We wrześniu 2024 r. ruszyło muzeum, a obecnie rozmawiamy z LOTTE o kolejnych inwestycjach w Polsce.

Wielokrotnie objaśnialiśmy właścicielowi zagrożenia i scenariusze związane z wojną za naszą wschodnią granicą. Warto dodać, że japoński rząd od początku rosyjskiej agresji, w zdecydowany sposób wspiera Ukrainę, a wiedza na ten temat jest w tym kraju wysoka. Japonia przekazała Ukrainie dużą pomoc finansową i humanitarną, wprowadziła sankcje przeciwko Rosji. Premier Japonii kilkakrotnie był w Ukrainie. Nie musieliśmy więc przekonywać co do słuszności inwestycji w Polsce.

Ilu Ukraińców i Ukrainek zatrudnia dziś Wedel?

Zatrudniamy kilkadziesiąt osób z Ukrainy – częściowo bezpośrednio, a częściowo za pośrednictwem agencji pracy tymczasowej. Podobna liczba Ukraińców pracowała w Wedlu, gdy wojna się zaczynała. Poziom zatrudnienia waha się w trakcie roku, dlatego że sprzedaż słodyczy jest sezonowa – najwięcej produktów sprzedaje się w czwartym kwartale, do tego dochodzą wzrosty przed Wielkanocą. Mniej sprzedaje się latem, a za tym podąża produkcja i zapotrzebowanie kadrowe.

Wojna w Ukrainie to temat, który jest wciąż poruszany w biurze i fabryce Wedla?

Był to oczywiście dla nas bardzo znaczący temat w 2022 r., później mówiło się na temat wojny nieco mniej, odkąd sytuacja na froncie w miarę się ustabilizowała. Kwestie związane z wojną od czasu do czasu naturalnie powracają, bo przecież każdy stara się śledzić na bieżąco to, co się dzieje i liczy na to, że rosyjska agresja jak najszybciej zostanie zakończona.

Na początku wojny rozmawialiśmy indywidualnie z każdym Ukraińcem i Ukrainką, którzy pracowali w naszej firmie. Sytuacja każdego była inna – niektórzy pochodzili ze wschodu kraju i ich rodziny były bezpośrednio zagrożone przez wojska rosyjskie; inni pochodzili z zachodniej Ukrainy i, powiedzmy, byli trochę spokojniejsi. Były też osoby, które zdecydowały się wrócić, żeby walczyć. Staraliśmy się każdego wspierać indywidualnie, w zależności od potrzeb.

W jakich nastrojach są dziś ukraińscy pracownicy Wedla? Wierzą w rychły koniec wojny, czy nastawiają się na to, że walki z Rosjanami potrwają latami?

Nastroje są różne. Wszyscy czekali na to, co zrobi Trump. Teraz z niepokojem śledzą jego wypowiedzi i działania. Gdyby Putin chciał zakończyć wojnę z Ukrainą, zrobiłby to już dawno. On może zaprzestać ataków w każdym momencie i tym samym zakończyć wojnę, ale nie jest tym zainteresowany. Zmusić go do tego mogą tylko sankcje gospodarcze, ekonomiczne. Dotychczasowe próby ich wdrożenia są jednak nie dość bolesne. Według generała Keitha Kellogga sankcje wywierają presję na poziomie 3 w 10-stopniowej skali. Nie jest to wiele, zwłaszcza że wciąż dowiadujemy się o tym, jak dotychczasowe sankcje są omijane. Obawiam się także, że nowa amerykańska administracja może zaprzepaścić ten wysiłek ostatnich trzech lat nakładania sankcji na rosyjskie firmy i oligarchów i odblokować Kremlowi strumień pieniędzy. Na dodatek ostatnie działania Trumpa zachęcają Putina do eskalowania działań wojennych.

Wspomniał pan o olbrzymim wpływie Ukraińców na polską gospodarkę – zarówno jako pracowników, jak i konsumentów. Czy jeśli Ukraińcy wyjadą z Polski po zakończeniu wojny, a kolejni obywatele tego kraju nie przyjadą do nas w związku z antyukraińskimi nastrojami w polskim społeczeństwie, to za kilka lat fabryki w naszym kraju staną z powodu braku rąk do pracy?

Fabryki może nie staną, ale jeśli dziś z dnia na dzień zniknąłby z Polski 1 mln pracowników z Ukrainy, to z pewnością byłaby to bardzo istotna wyrwa na naszym rynku pracy. Weźmy pod uwagę, że aż 78 proc. Ukraińców mieszkających w Polsce jest aktywnych zawodowo, podczas gdy w przypadku Polaków w wieku 18+ odsetek wynosi tylko 56 proc. To dane z badania NBP z 2024 r. Wpływ Ukraińców na polską gospodarkę jest więc niebagatelny i szkoda, że tak mało się o tym mówi. Raz jeszcze podkreślę, że politycy powinni uświadamiać społeczeństwo w takich tematach.

W Polsce mamy niestety długookresowy problem strukturalny, jeśli chodzi o rynek pracy. Społeczeństwo się starzeje, mamy ujemny przyrost naturalny, wiek emerytalny został obniżony, więc rąk do pracy będzie ubywać. Jeśli nic się nie zmieni, to w perspektywie 10-20 lat będziemy mieli naprawdę poważny problem. Trzeba więc dbać o imigrantów, którzy są gotowi w Polsce pracować, wspierając przy tym naszą gospodarkę.

Premier Tusk parę miesięcy temu powiedział, że żyjemy w przedwojniu. Czy ma pan wrażenie, że biznes potraktował to ostrzeżenie na poważnie i zaczął się przygotowywać na czarny scenariusz?

Świadomość zagrożeń u Polaków, w tym w środowisku polskiego biznesu, oceniam niestety bardzo nisko.

W skali Kellogga, od 1 do 10, jaki to poziom?

Jeśli „świadomość” zdefiniujemy jako „gotowość”, to 1. Nie bez przyczyny mamy powiedzenie „mądry Polak po szkodzie”, ono cały czas jest aktualne. Nie tylko nie jesteśmy gotowi do wojny, ale nawet do tematów cyberbezpieczeństwa, walki z dezinformacją podchodzimy zbyt lekceważąco. Mało się o nich mówi i w konsekwencji robi się też za mało, niestety.

Niedawno na portalu Frontstory.pl pojawił się artykuł o byłym rosyjskim agencie, który poruszał się w polskim świecie biznesowym, jeździł na konferencje, fotografował się z menedżerami, którzy potem chwalili się tymi zdjęciami na LinkedIn. Nie mieli świadomości, że spotkali się z człowiekiem, który wcześniej spędził kilka lat w polskim więzieniu za szpiegostwo na rzecz rosyjskiego wywiadu GRU. To pokazuje, że jesteśmy jak dzieci we mgle i nie mamy bladego pojęcia o tym, co się wokół nas dzieje. Wpływy rosyjskie są w Polsce udokumentowane, ale pamiętajmy też o wpływach chińskich…

Co musiałoby się wydarzyć, abyśmy ocknęli się z letargu? Rakiety z Obwodu Królewieckiego musiałyby spaść na Warszawę?

Rozmawiałem niedawno ze specjalistą od cyberbezpieczeństwa. Powiedział mi, że dopiero gdy firma zostanie zhakowana do takiego stopnia, że nie jest w stanie funkcjonować, to jej kierownictwo zdaje sobie sprawę, że trzeba o ten obszar zadbać. Ale wtedy jest już za późno.

Instrukcje, jak zachować się w sytuacji różnego rodzaju zagrożenia, znaleźć można nawet na stronach rządowych. Są specjaliści, którzy dostarczają rozwiązania zabezpieczające firmy przed ingerencją z zewnątrz. Wystarczy się postarać, ale dla niektórych to za wiele. Na podstawie moich rozmów z kolegami i koleżankami z różnych firm wiem, że mało kto decyduje się na tego typu zabezpieczenia.

Co zrobiliście w Wedlu w tym kierunku? Wdrożyliście nowe zabezpieczenia, usprawniliście procesy, próbujecie się dowiedzieć więcej o zatrudnianych pracownikach?

Wdrożyliśmy wiele zabezpieczeń w obszarze IT. Od dawna inwestujemy w cyberbezpieczeństwo, przygotowujemy się do dużego audytu tego obszaru. Już kilka lat temu dzięki naszym systemom zabezpieczeń Wedlowi udało się uniknąć dużego problemu, który uderzył m.in. w naszą bezpośrednią konkurencję. Chodziło wtedy o wirusa, który zaatakował firmy w skali globalnej.

A jeśli chodzi o zagrożenie rosyjskie?

Pyta pan w samą porę, bo właśnie kończymy prace nad specjalnym dokumentem m.in. dla pracowników, który ma podwyższyć bezpieczeństwo w firmie właśnie w kontekście zagrożeń ze strony Rosji.

Co to za dokument?

Nie mogę tego do końca zdradzić. Dotyczyć będzie kilku obszarów: od cyberbezpieczeństwa, przez bezpieczeństwo produkcji, aż po dezinformację.

Dostrzega pan podobne działania w innych firmach, czy wszyscy czekają, aż coś złego się stanie?

Jestem przekonany, że są firmy, które posiadają takie procedury, ale się nimi nie chwalą, bo nie muszą lub po prostu wolą tego nie robić z powodu bezpieczeństwa. Nie mam pod ręką żadnych statystyk, natomiast znając życie wiem, że firm dobrze przygotowanych na tego typu zagrożenia jest niewiele. Mam jednak nadzieję, że nasza rozmowa da paru osobom do myślenia i skłoni do działania w kierunku poprawy zabezpieczeń.

Czy w działających w Polsce firmach produkujących żywność mamy szpiegów rosyjskich, białoruskich?

Oczywiście, jestem tego pewien! Podałem wcześniej przykład człowieka, byłego szpiega, który poruszał się swobodnie na konferencjach biznesowych. Z pewnością robił to w jakimś celu, może budował siatkę kontaktów. Ile mamy takich ukrytych osób obecnych w różnych sektorach, przedsiębiorstwach? Dotyczy to zresztą nie tylko agentów rosyjskich czy białoruskich, ale również chińskich.

Przemysł spożywczy jest sektorem strategicznym, kluczowym dla bezpieczeństwa żywnościowego kraju. Atak na ten sektor może mieć zatem poważne konsekwencje dla zaopatrzenia ludności w podstawowe produkty i tym samym dla stabilności państwa. Nie miejmy co do tego wątpliwości: firmy spożywcze mogą być celem wrogich działań. W trakcie wojny hybrydowej są narażone na działania wywiadowcze, cyberataki i dezinformację.

Jest pan jedną z osób z branży FMCG, które najgłośniej wypowiadają się publicznie na temat wojny w Ukrainie. Muszę zatem zapytać: jak ta wojna wpłynęła na pana osobiście? To było pewne doświadczenie formatywne?

Jestem przedstawicielem pokolenia, które nie pamięta wojny, nie doświadczyło jej bezpośrednio. Ale z drugiej strony pamiętam bardzo dobrze okres komunizmu i jaką różnicę zrobiło wyzwolenie się z wpływów rosyjskich i dołączenie do Unii Europejskiej. Owszem, były różne konflikty zbrojne, chociażby w Jugosławii, ale to jednak co innego niż pełnoskalowa agresja w kraju sąsiedzkim. Wojna w Ukrainie wstrząsnęła mną jako człowiekiem, sąsiadem, pracodawcą. Codziennie dociera do mnie tyle informacji o ludzkich tragediach, że budzą się wspomnienia o tragicznej historii Europy, w tym oczywiście Polski. Myśli się o doświadczeniach faszystowskich z ubiegłego wieku i o tym, że to „ludzie ludziom zgotowali ten los”. To wszystko wywołuje we mnie ogromny smutek, współczucie dla ofiar wojny.

Jednocześnie to, co zaobserwowaliśmy na początku tej wojny, czyli pospolite ruszenie Polaków, pomoc płynącą do Ukraińców i Ukrainy z każdej strony, wywołało we mnie dumę i wzruszenie z tego, w jaki sposób potrafimy się zachować. Przyjmowanie uchodźców do własnych domów było czymś, o czym mówiło się na całym świecie.

Nie będę jednak ukrywał, że tym, co mnie najbardziej denerwuje, jest cynizm wielu liderów biznesu – zarówno światowych, europejskich, jak i niestety polskich. Tych, którzy kierują się przede wszystkim chęcią zysku, kontynuują działalność w Rosji i wspierają w ten sposób reżim agresora, sponsorując drony, czołgi i rosyjską dezinformację. To jest dla mnie zupełnie niezrozumiałe, niemoralne, nie do przyjęcia. Na szczęście są firmy – i nie mówię tutaj tylko o Wedlu, lecz o wielu innych podmiotach - które potrafiły wykazać, że wartości ludzkie są dla nich ważniejsze niż pieniądze. Firmy, które wycofały się z prowadzenia biznesu w Rosji, zasługują na szacunek i uznanie. Ich postawa jest przykładem prawdziwego, odpowiedzialnego i etycznego podejścia do biznesu.

Wojna w Ukrainie to dla wszystkich czas próby. To czas, kiedy możemy pokazać, co jest dla nas ważne: czy wybieramy solidarność i pomoc, czy kierujemy się cynizmem. Chciałbym, żeby więcej było tych, którzy stoją po stronie wartości i człowieczeństwa.

***

Chcesz pomóc Ukrainie? Wpłać pieniądze na konto Polskiej Akcji Humanitarnej, wskazując cel "Wpłacam na pomoc Ukrainie" lub wesprzyj jedną z setek innych zbiórek na rzecz Ukrainy prowadzonych w internecie.

19.02.2025 / 11:04
StoryEditor
Widoczna poprawa obecnych nastrojów konsumenckich. Czy sytuacja się utrzyma?
Widoczna poprawa obecnych nastrojów konsumenckich. Czy sytuacja się utrzyma? (fot. Shutterstock)

Główny Urząd Statystyczny opublikował najnowsze dane dotyczące nastrojów konsumenckich. W lutym 2025 roku zaobserwowano poprawę w ocenie bieżącej sytuacji, jednak oczekiwania wobec przyszłości uległy pogorszeniu.

Bieżący wskaźnik ufności konsumenckiej (BWUK), który odzwierciedla aktualne tendencje w konsumpcji indywidualnej, osiągnął poziom -14,8. Jest to wzrost o 0,3 pkt. proc. w porówn...

Dziękujemy, że nas czytasz!
Pozostało jeszcze 88% tekstu

Jeśli widzisz ten tekst, oznacza to, że wykorzystałeś limit bezpłatnych artykułów w tym miesiącu lub próbujesz przeczytać artykuł premium, dostępny wyłącznie dla naszych Subskrybentów. Wspieraj profesjonalne dziennikarstwo. Wykup subskrypcję i uzyskaj nieograniczony dostęp do naszego portalu.

Kliknij i sprawdź wszystkie korzyści z prenumeraty WH Plus

DOSTĘP 30 DNI
34,99 zł - 30 dni
PRENUMERATA ROCZNA WH PLUS
399,99 zł - 365 dni

W RAMACH SUBSKRYBCJI OTRZYMASZ:

  • Dostęp do ekskluzywnych treści publikowanych wyłącznie na naszym portalu
  • Dostęp do wszystkich bieżących artykułów - newsów, analiz, raportów, komentarzy, wywiadów
  • Dostęp do całego archiwum artykułów na portalu wiadomoscihandlowe.pl - ponad 50 tys. materiałów dziennikarskich

W ramach Prenumeraty WH Plus także:

  • 6 wydań magazynu Wiadomości Handlowe w wersji drukowanej i e-wydania
  • Raport:Lista 60 regionalnych i lokalnych spożywczych sieci handlowych – trendy, prognozy wyzwania dla małych sieci
  • Tygodniowy przegląd kluczowych informacji i analiz. W każdy piątek w twojej skrzynce e-mail.
  • Gwarantowane miejsce na webinarach organizowanych przez Wiadomości Handlowe
  • Rabat 30% na wybrane raporty WH MARKET

11.02.2025 / 08:26
StoryEditor
Ceny wciąż rosną. W styczniu na sklepowych półkach było drożej średnio o 5,9 proc. niż rok wcześniej
Słodycze wciąż drożeją. Głównym czynnikiem jest sytuacja na globalnym rynku surowców, w szczególności kakao i cukru (fot. Shutterstock)

Analiza ponad 76,7 tys. cen detalicznych wykazała, że w styczniu br. na 17 monitorowanych kategorii prawie wszystkie podrożały rdr. – w przedziale od 2,8 proc. do 10,4 proc. Tym razem najmocniej urosły ceny słodyczy i deserów, owoców oraz artykułów tłuszczowych.

Z najnowszego raportu pt. „Indeks cen w sklepach detalicznych”, autorstwa UCE Research i Uniwersytetu WSB Merito wynika, że w styczniu br. codzienne zakupy zdrożały średnio o 5,...

Dziękujemy, że nas czytasz!
Pozostało jeszcze 98% tekstu

Jeśli widzisz ten tekst, oznacza to, że wykorzystałeś limit bezpłatnych artykułów w tym miesiącu lub próbujesz przeczytać artykuł premium, dostępny wyłącznie dla naszych Subskrybentów. Wspieraj profesjonalne dziennikarstwo. Wykup subskrypcję i uzyskaj nieograniczony dostęp do naszego portalu.

Kliknij i sprawdź wszystkie korzyści z prenumeraty WH Plus

DOSTĘP 30 DNI
34,99 zł - 30 dni
PRENUMERATA ROCZNA WH PLUS
399,99 zł - 365 dni

W RAMACH SUBSKRYBCJI OTRZYMASZ:

  • Dostęp do ekskluzywnych treści publikowanych wyłącznie na naszym portalu
  • Dostęp do wszystkich bieżących artykułów - newsów, analiz, raportów, komentarzy, wywiadów
  • Dostęp do całego archiwum artykułów na portalu wiadomoscihandlowe.pl - ponad 50 tys. materiałów dziennikarskich

W ramach Prenumeraty WH Plus także:

  • 6 wydań magazynu Wiadomości Handlowe w wersji drukowanej i e-wydania
  • Raport:Lista 60 regionalnych i lokalnych spożywczych sieci handlowych – trendy, prognozy wyzwania dla małych sieci
  • Tygodniowy przegląd kluczowych informacji i analiz. W każdy piątek w twojej skrzynce e-mail.
  • Gwarantowane miejsce na webinarach organizowanych przez Wiadomości Handlowe
  • Rabat 30% na wybrane raporty WH MARKET

24. luty 2025 10:33