Sklep mieści się w okazałej kamienicy przy głównej ulicy Koźmina Wielkopolskiego – Klasztornej, to droga krajowa łącząca Gniezno z Wrocławiem. Parking dla kilku aut znajduje się po drugiej stronie ulicy. Wiekowy budynek został niedawno gruntownie odnowiony. Wszystko musiało być przy tym uzgadniane z konserwatorem zabytków, dlatego są tu chociażby drewniane framugi okien i przesuwne drzwi, które nie zaburzają zabytkowego charakteru budynku.
Zrównali z ziemią własny dom
Do frontonu dobudowano piętrową konstrukcję, państwo Paterkowie musieli wyburzyć swój rodzinny dom, który zajmował działkę. Sklep mieści się na parterze, zaś na piętrze są biura, część magazynowa i bardzo przestronna kuchnia dla personelu, gdzie można chwilę odsapnąć i zjeść coś ciepłego.
Sala sprzedaży ma 152 mkw. Niewiele, ale właśnie wymogi narzucone przez konserwatora sprawiły, że więcej „wycisnąć” się nie dało. Tomasz Paterek jest mistrzem cukiernictwa i piekarzem, jego zakład działa po sąsiedzku, za ścianą. Od niedawna sklepem zawiaduje Bartosz Paterek, syn właścicieli. Supermarkety franczyzowe Piotra i Pawła mają zazwyczaj znacznie większą powierzchnię. Dla tej placówki zrobiono wyjątek.
Choć przestrzeni nie jest dużo, wszystko ma swoje miejsce. Pewnie, że przydałoby się wyeksponowanie większej liczby face’ów poszczególnych produktów. Jednak skoro musi być „kompaktowo”, to główną zasadą jest idealny porządek i przemyślana logistyka. Dzięki temu udało się wyeksponować ponad 6000 produktów. Konkurencja wokół spora. Niedaleko działają Biedronka, Dino, Polomarket oraz 8 prywatnych piekarni i ciastkarni, bo Wielkopolska słodkościami stoi.
Wolny handel w wolnym kraju
Zaraz za automatycznymi drzwiami mieści się stoisko z warzywami. Skrzynki z produktami ustawiono kaskadowo, to oszczędza miejsca, a umieszczone z tyłu lustra dodają wrażenia przestrzenności. Dostawy świeżych produktów są 4 razy w tygodniu. – Towar jest przywożony z magazynów Piotra i Pawła, ale jeśli czegoś zabraknie, wsiadam do samochodu i jadę na giełdę – mówi Bartosz Paterek. Współpraca z operatorem odbywa się na w pełni partnerskich zasadach – Sam Piotr Woś [współwłaściciel sieci – red.] powiedział nam na jednym ze spotkań, że żyjemy w wolnym kraju, z wolnym handlem i do niczego franczyzobiorców zmuszać nie będzie. Mamy pełną swobodę, a korzystamy z centralnych dostaw, bo to po prostu produkty dobrej jakości w dobrej cenie.
– Stoisko piekarnicze to nasza perełka – nie ukrywa Renata Paterek. W stałej ofercie jest ponad 40 indeksów – wszystko świeże, ciepłe, pachnące. W weekendy wypiekany jest dodatkowo chleb z dodatkami, np. z żurawiną. Pieczywo rotuje doskonale, samego chleba, poza sezonem grillowym, sprzedaje się nawet kilkaset sztuk dziennie. Widać przy tym trend prozdrowotny, klienci coraz chętniej sięgają po naturalne wypieki razowe oraz z pełnego ziarna.
Bardzo ciekawym rozwiązaniem jest stojąca obok samoobsługowa krajalnica do pieczywa – prosta, wręcz intuicyjna w obsłudze. Bochenek wkłada się do specjalnego pojemnika, zasuwa się pokrywę (względy bezpieczeństwa, bez tego urządzenie nie ruszy) i wszystko dzieje się już automatycznie. Pokrojony chleb wyjmuje się na specjalny wysięgnik i nakłada nań papierową torebkę. Trwa to dosłownie kilka chwil. – Bardzo dobrze się to przyjęło, klienci lubią korzystać z krajalnicy. Kosztowała sporo, ale warto było ją kupić – mówi Bartosz Paterek, dodając, że przedstawiciele sieci oglądali urządzenie ze sporym zaciekawieniem i zastanawiali się, czy nie wyposażyć innych sklepów w takie krajalnice.
Na kruszonym lodzie
W ladzie mięsno-wędliniarskiej zastosowano ekspozycję na kruszonym lodzie pokrytym folią. Jak mówią właściciele, podnosi to koszty, ale daje wymierne korzyści – klienci mają duże zaufanie do sprzedawanych tu wyrobów. Wśród lokalnych dostawców prym wiodą, działające od ćwierćwiecza, rodzinne zakłady mięsne Konarczak. Wzięcie mają też produkty firmy Tarczyński – siedziba potentata znajduje się niespełna 30 kilometrów od Koźmina.
Wiele firm mięsnych zgłasza się do państwa Paterków z propozycją współpracy, więc w sklepie często są organizowane degustacje (w trakcie naszej wizyty swoje wyroby promowały ZM Wiorek). Wszystko potem w rękach i podniebieniach klientów – jeśli uznają, że chcą kupować te wyroby, trafiają one do oferty. Obok, także na lodzie, wystawione są świeże ryby: łososie i dorsze. Od czasu do czasu pojawiają się też krewetki i mule – na nie także są chętni.
Przy wyjściu, obok stoiska z alkoholem, gdzie nieźle rotują produkty z najwyższej półki, królują słodkie wyroby pana Tomasza Paterka. Ciasta, placki, pierniki, krajanki, niemal 150 indeksów dostarczanych na bieżąco. W każdy weekend dwie wybrane pozycje oferowane są w promocyjnych cenach. W sklepie przyjmowane są oczywiście zamówienia na konkretne ciasta czy okolicznościowe torty, które są do odebrania po kilkudziesięciu minutach.
Pracownicy, a jest ich 15, są zatrudniani wyłącznie na umowy o pracę. To dziś dla personelu wyjątkowo ważne. Dodatkowo otrzymują specjalne karty rabatowe na zakupy w sklepie, a przed świętami bony zakupowe. Szkolenia odbywają regularnie, dba o to już sama sieć. Wiele osób jest związanych ze sklepem Paterków od wielu lat, zżyta, zaufana ekipa. Jakość obsługi badana jest co miesiąc, przeprowadzany jest wewnętrzny audyt. – Wszystko kręci się wokół klienta i jego potrzeb – podsumowuje pan Bartosz.
Zabytkowa kamienica, w której mieści się supermarket, została gruntownie odnowiona
Renata Paterek z synem Bartoszem. Młode pokolenie przejmuje stery
Stoisko mięsno-wędliniarskie: produkty wyeksponowano tu na kruszonym lodzie
Niemal 150 rodzajów ciast i innych słodkości z własnej cukierni
W sklepie często są organizowane degustacje