30.05.2016 / 12:34
StoryEditor

EKO w Opolu odzyskuje zaufanie klientów

Ewelina Szutowicz ze sklepu Eko w Opolu (materiały własne)
Supermarket EKO przy ul. Niemodlińskiej w Opolu długo nie cieszył się dobrą opinią ani wśród dostawców, ani wśród klientów. Dopiero nowa kierowniczka wyprowadziła placówkę na prostą.

Nie takiego awansu spodziewała się energiczna blondynka Ewelina Szutowicz, gdy ponad dwa lata temu dowiedziała się z centrali, że będzie kierować supermarketem o powierzchni 800 mkw. działającym w środku opolskiego blokowiska. Oględnie mówiąc, opinia o EKO na Niemodlińskiej była fatalna: łobuzerska okolica, dużo kradzieży i awantur, ciągłe interwencje policji, ogromna rotacja pracowników.

Na domiar złego sklep był mocno zaniedbany. Na każdym kroku widać było efekty złego zarządzania: w sali sprzedaży odstraszały chaotycznie ustawione towary, magazyn był zastawiony po sufit, źle opłacanym pracownikom nie chciało się pracować. Powiedzieć, że poprzedniczka Eweliny Szutowicz sobie nie radziła, to za mało.

Konkurencja, że aż strach

To był niewygodny sklep. Towary były wystawione przypadkowo, każdego produktu trzeba było szukać – przypomina sobie starsza pani, którą spotkaliśmy w lutym 2016 roku na zakupach w opolskim EKO. – Ale dużo się poprawiło, szczególnie jakość warzyw i owoców. Już nie muszę chodzić do Kauflandu – dodaje. Mieszkańcy osiedla mogą przebierać w sklepach: w bezpośrednim sąsiedztwie EKO są Carrefour Express, Lidl, Dino, Biedronka, dwie piekarnie, dwie cukiernie, monopolowy i Żabka, dwa mięsne, Rossmann, a przed sklepem każdego ranka rozstawiają się stragany z warzywami. Pokrzepiające jest za to sąsiedztwo dwóch szkół. Odkąd w sklepikach szkolnych zakazano „śmieciowego” jedzenia, uczniowie wpadają na każdej przerwie. O tym, że na nowych wytycznych można zarobić Ewelina Szutowicz przekonała się, gdy jej własna córka poskarżyła się, że w szkole nie może kupić drożdżówki. Kierowniczka EKO wykonała kilka telefonów i dwa dni później na półkach przybyło drożdżówek. Po drugiej przerwie zostają pojedyncze słodkie bułki.

Tu naprawdę słuchają klientów

Pół roku zajęło Ewelinie Szutowicz wyprowadzenie sklepu EKO na prostą. Uporządkowała asortyment, wymieniła ponad połowę załogi (z 19 osób zostało 6), wynegocjowała nowe zasady współpracy z przedstawicielami handlowymi. I wsłuchała się w potrzeby klientów. Oczekiwali rzadkich piw, więc podpisała umowę z lokalnym Browarem Namysłów; chcieli lepszego pieczywa, więc wpuściła na półki nową piekarnię; prosili o rozszerzenie półki z żywnością bio – wprowadziła nowe indeksy, wzbogaciła asortyment produktów bezglutenowych; zasygnalizowali, że jakość wędlin i mięsa ich nie przekonuje, więc zamawia wyroby lokalnej masarni i urządza akcje specjalne, np. w weekendy obniża ceny tych wędlin. – W połączeniu z aktywną sprzedażą, kiedy to sprzedawczynie rekomendują zakup danego produktu, daje to naprawdę dobre rezultaty. Jeśli w lutym wypracujemy określonej wysokości obrót na stoisku mięsnym, warzywnym i piekarniczym, cały zespół dostanie premie. Jeśli nie, będzie goła pensja – opowiada Ewelina Szutowicz. Już nie musi zaganiać ludzi do pracy ani ich pilnować. – Choć wciąż jest problem jest z magazynierami. Przy tak niskich pensjach nie zagrzewają na długo miejsca, bo nie są w stanie utrzymać rodziny – uzasadnia kierowniczka.

Dyplomacja na półce

Oczkiem w głowie kierowniczki jest piwo. Pod względem finansów sklepu druga najważniejsza (za mięsem i wędlinami), kategoria. Odpowiada za 12-15 proc. obrotów supermarketu. Wysoko stoją też wyroby tytoniowe.

Z producenta Ewelina Szutowicz postępuje dyplomatycznie. Nie ma mowy, by któryś „zawłaszczał” sobie kawał regału czy chłodni – nawet jeśli marka jest silna, nie może być tak, że bryluje tylko ona, a inne produkty są zepchnięte w kąt. – Nawet jeśli firma jest bezsprzecznym liderem, to klient przecież oczekuje różnorodności – mówi Ewelina Szutowicz.

Każdy producent czy dystrybutor piwa ma w opolskim EKO swoją ekspozycję. Oprócz regału o długości 5 metrów i sześciu lodówek w sali sprzedaży znajduje się 14 palet dodatkowych z piwem. Samego piwa Zamkowego sprzedaje się tu 300 puszek dziennie, a gdy jest promocja – 400-500 puszek.

Opolskie EKO działa od 2002 roku. Blaszak, w którym funkcjonuje, nie zachwyca formą, także wnętrze sklepu nie jest zbytnio nowoczesne ani atrakcyjne wizualnie. Należy jednak przyznać, że w placówce jest czysto, towar wyeksponowany w sposób przejrzysty i uporządkowany, a alejki są na tyle szerokie, że można swobodnie manewrować nie tylko z wózkiem dziecięcym, ale i inwalidzkim. To ukłon w stronę działającego w pobliżu centrum rehabilitacji dla dzieci niepełnosprawnych.

Wiele się też zmieniło, jeśli chodzi o personel. – Nie ma mowy, by na pytanie o jakiś produkt sprzedawczyni pokazała ręką, w której części sklepu można go znaleźć. Każda z pracownic wie, że jest od tego, by klienta do tej półki zaprowadzić, wskazać mu ten produkt – daje przykład Ewelina Szutowicz.

Ewelina Szutowicz jest związana z EKO od 10 lat. Zaczynała jako kasjerka, ale przełożeni szybko dostrzegli jej zdolności organizacyjne i dali szansę samodzielnego poprowadzenia małego wiejskiego sklepu o powierzchni 100 mkw. Tam miała 300 klientów dziennie, tu, przy Niemodlińskiej – 1500

Opolskie EKO jest wyposażone w trzy kasy. Ponieważ tuż obok mieszczą się dwie szkoły, na każdej przerwie, gdy na zakupy przychodzą dzieci, każda z kas jest otwarta. Od czasu wprowadzenia zakazu sprzedaży „śmieciowego” jedzenia w szkołach, młodzież regularnie zaopatruje się w placówce

Sklep ma 800 mkw. powierzchni sprzedaży i około 6000 produktów (nie licząc asortymentu sprowadzanego od lokalnych dostawców). Szerokie alejki bardzo chwalą sobie rodzice dzieci niepełnosprawnych – w pobliżu działa centrum rehabilitacji

Opolskie EKO działa od 2002 roku w trudnym otoczeniu w środku obudowanego sklepami sieciowymi blokowiska. Przez źle dobraną kadrę zarządzającą kilka lat temu placówka mocno podupadła. Wymiana zespołu pozwoliła wyprowadzić ją na prostą

22. listopad 2024 09:02